Co zrobić w wolny dzień? Może pojechać na wycieczkę, gdzieś blisko, może do Świdnicy? Najlepiej pociągiem… Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Po paru postojach, przymusowej wysiadce w Jaworznie Śląskiej i podróży pksem po bezdrożach Dolnego Śląska dotarliśmy do Świdnicy. Jechaliśmy tak długo, że zdążyliśmy zgłodnieć i pojawiło się zapotrzebowanie na kawę. W związku z powyższym swoje pierwsze kroki skierowaliśmy do Cukierni Łukowej. Wyśmienite tosty, pyszne soki i kawa, w przystępnej cenie. Polecam.
Tak posileni, pełni nowej energii udaliśmy się na świdnicki rynek i do Muzeum Dawnego Kupiectwa. Handel odgrywał w Świdnicy ważną rolę juz za Piastów. Ekspozycja prowadzi nas przez historię samego miasta, rzemiosła mającego, w nim, największe znaczenie- piwowarstwa, ale też przedstawia dzieje wszelkich miar w handlu przydatnych i nie używanych obecnie. Przyjrzeć się można dziewiętnastowiecznej aptece i sklepowi spożywczemu. Ekspozycja przybliża także dzieje pierwszych stacji benzynowych. Cała wystawa mieści się w części zabudowań ratusz owych, dawnych sukiennic, zwiedzić można również wystawę malarstwa twórców ze Świdnica związanych, jak i pięknie odrestaurowane sale radcowskie.
Z muzeum, omijając wszystkie pizzerie i fryzjerów (duuużo tych lokali w tym mieście), udaliśmy się do, zamkniętej niestety, świdnickiej katedry. Pokręciwszy się po przedsionku, tego wspaniałego zabytku architektury sakralnej, podążyliśmy do nie mniej słynnego Kościoła Pokoju.
W Kościele Pokoju trwa remont, zwiedzać można środek nawy głównej, wszystko jednak, z tej perspektywy doskonale widać. Po obejrzeniu świątyni udaliśmy się na coś ciepłego do, znajdującej się w obrębie zabudowań kościelnych kawiarnia, gdzie kupić można pierniczki z podobną zabytku. Dla nas ich zabrakło, pocieszyliśmy się dwoma kawałkami szarlotki i czymś do picia.
Na koniec zrobiliśmy rundkę wzdłuż dawnych murów obronnych i przez rynek, zachęcając o jedną świątynie i hale targową, poszliśmy na pociąg, który tym razem dowiódł nas do Wrocławia bez komplikacji i o czasie.