Sasha Boole czyli kameralny koncert na Nadodrzu

Sasha Boole to multiinstrumentalista wykonujący muzykę z pogranicza bluesa, country, soul i indie folku. Urodził się w Żytomierzu, wychował w Czerniowcach. Na swoim kącie ma już trzy longplaye, ostatni miał premierę 23 maja 2017 roku. Muzyk gra swoje kompozycje jak i znane kawałki klasyków rocka. Jest bardzo aktywnym przedstawicielem ukraińskiej sceny alternatywnej, jeździ na koncerty po całej Europie.

Ja po raz pierwszy spotkałam się z Sashą prawie rok temu na koncercie zorganizowanym w mieszkaniu znajomej. Lubię takie kameralne imprezy, przychodzą na nie tylko zainteresowani (max 30 osób), atmosfera jest domowa, wszyscy wokół, to znajomi znajomych- włączając w to muzyka. Na house gigach naprawdę można się przekonać, że świat jest mały, a pozytywni ludzie przyciągają do siebie podobnych sobie…

Sasha Boole jest niezwykle utalentowanym artystą, gra na gitarze, harmonijce ustnej (to już dużo, a róbcie to jednocześnie…) i śpiewa. Ponadto bardzo ładnie mówi po polsku, jest straszną gadułą i pogodnym człowiekiem. Swoje utwory tworzy po angielsku i ukraińsku. Teksty są w większości pesymistyczne, ale nie mroczne, traktujące świat z przymrużeniem oka, kipiące czarnym humorem. Ja, osobiście, odbieram to jak miks Mumford and the Sons i Nicka Cava.

Ostatni koncert jaki miałam przyjemność oglądać w pięknym mieszkaniu koleżanki, artystycznej duszy, na Nadodrzu. Impreza odbyła się dzięki współpracy z Bartkiem „Borówką”, manageren Sashy.

Housegigi, to koncerty w małym gronie słuchaczy, akustyczne. Na imprezę przynosimy własne zaopatrzenie, dobre samopoczucie i ewentualnie kapcie. Wstęp jest wolny, ale po koncercie w ruch idzie kapelusz, do którego wrzuca się zapłatę dla artysty- według uznania. Dodatkową atrakcją są piękne bilety wykonywane przez gospodarza koncertu.

Judytko, dziękuję za możliwość uczestniczenia w tak ciekawym wydarzeniu i za piękne zdjęcia!