Z rockowym… przytupem?

Milsa Kane’a znam od długiego czasu. Zainteresowałam się nim, kiedy dowiedziałam się, że tworzy 1/2 The Last Shadow Puppets.

Tworzy o tradycyjnego brytyjskiego rocka, eksperymentując z tym stylem, więc utwory brzmią świerzo i nowocześnie, nie zrywajac z tradycją. Słychać w nich inspiracje klasykami: bitlesami, Oassis, Davidem Bowiem czy T.Rexem.

Koncert w Zurychu do drogich nie należał a miejscówka, jak później miał i się okazać, nie nadawała się na show, jakie miał zamiar wykonać muzyk. Największym problemem było bardzo złe nagłośnienie: niezrozumiały wokal, zbyt głośne basy nie pomagały w wykonaniu dobrego występu. Nic dziwnego, że artysta nie wyszedł na bis. Jako tako brzmiały utwory zagrane akustycznie. W utworach Milsa Kane’a dużo się dzieje w strefie instrumentaknej: jest perkusja, kilka gitar, co normalnie tworzy zgraną falę dźwięku, a tym razem było ogłuszającą ścianą. Artysta występował bez zespołu, co może co nieco wyjaśniać- jego rolę pełniło nagranie puszczane z głośników.

Akustycznie wykonywał swój występ supportujący główną gwiazdę Ten Tonnes. Został on bardzo ciepło i entuzjastycznie przyjęty przez widownię.