Gdzie Woland nie może, tam Małgorzatę pośle…

Przedstawienie Mistrz i Małgorzata to nie premiera, pomimo to i tak ciężko o bilety na nie. Widzieli je już wszyscy krewni i znajomi królika, a wnioskując po zawsze pełnym obłożeniu , to nie jednokrotnie….
Mi się udało bilety zdobyć i na widowisko pójść- w końcu!

Adaptacja znanej książki odbywa się, jak na Capitol przystało, w formie musicalu. Porzucono wiele wątków pobocznych, skupiając się na głównych bohaterach. Nie zrezygnowano za to z postaci narratora wszechwiedzącego, tutaj mającego też cechy Małgorzaty, postać tą wspaniale odgrywa Justyna Szafran. W przedstawieniu nie zabrakło też innych gwiazd teatru muzycznego, jak chodźmy Konrada Imieli czy Ceziego Studniaka, na scenie pojawia się też
znany z wrocławskich estrady Mariusz Kilian. Moim zdaniem, wśród aktorów, wyróżniła się Pani grająca epizodyczną rolę Fridy, odśpiewała swoją jedyną partię z dużym talentem i umiejętnościami lokalnymi, których nie powstydziłaby się La Scala.

 

O scenografii słów kilka: nie była to rozbuchana konstrukcja. Na stałe, na scenie stały ławka, gdzie bohaterowie poznają Wolanda, oraz sklepik, gdzie Anuszka kupiła olej. Reszta elementów scenicznych wjeżdża z boku estrady, lub jedzie od o góry, spod niej. Wszystko w zależności, czy potrzebna jest diametralnie zmiana otoczenia, czy nie. Ważnym elementem całego spektaklu jest światło, które rzeźbiło elementy otoczenia na czarnej scenografii. Ciekawym zabiegiem było też wykożystanie elementów otoczenia- widowni w scenie mającej miejsce moskiewskim wariete- aktorzy wieszaki się w tłum widzów, a z nad sceny spadły na gości teatru Capotol "czerwońce".
Jedyną rzeczą, do której mogę się przyczepić jest złe nagłośnienie na bocznych balkonach, dawno nie siedziałam na tych miejscach i może to specyfika przedstawienia, ale nie tylko ja mówiłam podczas antraktu, że nie rozumiem, co
jest śpiewane. Całość uważam za bardzo udaną, spektakl
polecam, jeśli uda się upolować bilety.

Zdjęcia: Teatr Muzyczny Capitol.